2017-05-04
Co ta smarkula wyprawia!
Zanim pojechałem na Stadion Narodowy na finał Pucharu Polski, włączyłem telewizor i żałowałem, że obejrzałem coś na ekranie, zamiast na żywo.
We wtorek rano zobaczyłem transmisję finałowych spotkań turnieju „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku”. W kategorii do lat dziesięciu i dwunastu, w każdej dla dziewczynek i chłopców, więc w sumie cztery. Mniejsze boisko, mecze dwa razy po dziesięć minut, ale emocje jeszcze większe niż w dorosłym futbolu. A wszystko na płycie Stadionu Narodowego. Dla każdego grającego tam dzieciaka przeżycie niesamowite, bo jeszcze po południu mogły obejrzeć z trybun finał Pucharu Polski.
Gapiłem się na ekran telewizora i przecierałem oczy ze zdumienia oglądając pierwszy mecz. Grały ze sobą młode damy w kategorii do dziesięciu lat – KKS (Kobiecy Klub Sportowy) Katowice z Beniaminkiem Krosno. Wydawać by się mogło, że w takim wieku gra w dużym stopniu polega jeszcze na przypadkowości. Czyli piłka z czuba do przodu i „na hurra” wszystkie za nią gonią. Nic podobnego!
Jak na młody wiek zawodniczki prezentowały się wyjątkowo dojrzale. O ambicji i zaangażowaniu nie ma co wspominać, bo wiadomo, że każda zostawiała serce na murawie. Ale wyszkolenie techniczne było godne podziwu. Szczególnie jednej…
Sprawozdawca ciągle wymieniał Zuzannę Witek z drużyny Katowic. Była dosłownie wszędzie. Dwa długie blond warkocze na plecach nie przeszkadzały jej zupełnie w intensywnym hasaniu po murawie. Przy bocznej linii zrobiła szybki ruch stopą zabierając nią piłkę i mijając rywalkę. Za chwilę następne zwody i dryblingi. Walczyła z dwiema, trzeba zawodniczkami naraz. Jej wspaniały strzał w okienko dał Katowicom prowadzenie. Jak nie przymierzając Messi w wersji mini. Aż przysiadłem na fotelu z wrażenia co ta smarkula wyprawia!
Naczytałem się o utalentowanych polskich zawodnikach, którzy wyjeżdżają do zachodnich klubów i tam przepadają. Najsensowniejszy wniosek był taki, że są słabi mentalnie, dlatego nie wytrzymują rywalizacji. No to każdemu przed wyjazdem powinno się pokazywać filmik z boiskowymi wyczynami panny Zuzi. Na ramieniu kapitańska opaska, a rękami pracowała nie mniej niż nogami. Cały czas pokazywała koleżankom kogo trzeba pokryć, jak się ustawić. Prawdziwy wulkan energii, urodzony przywódca. W wieku dziesięciu lat!!!
Może czasami zachowywała się zbyt egoistycznie, sama próbując kończyć akcje. I bardzo dobrze. W takich dzieciakach nie wolno zabijać indywidualności. Na wtłoczenie ich w ciasne ramy taktyczne przyjdzie czas później, w dorosłym futbolu.
Mecz KKS Katowice z Beniaminkiem Krosno zakończył się remisem 1:1. Czyli, zgodnie z regulaminem, rzuty karne egzekwowane w seriach po trzy. I dopiero wtedy dał o sobie w pełni znać temperament panny Zuzanny. Założyła… rękawice bramkarskie, stanęła w bramce (!) i obroniła karnego. Następnie sama go wykonała, zdobywając decydującego gola dającego jej drużynie triumf w turnieju. I tak wariowała ze szczęścia, że w szaleńczym biegu nieszczęśliwie stanęła, skręcając kostkę.
Sprawozdawca stwierdził, że Zuzią zainteresowali się skauci niemieckiego VfL Wolfsburg. Dziesięciolatką! W tym klubie gra już Ewa Pajor nazywana „polskim Messim”. No to chyba ma konkurencję do nobilitującego przydomka. Może kiedyś razem wygrają żeńską Ligę Mistrzów? Wolfsburg to przecież jedna z najlepszych drużyn w Europie.
Zapamiętajcie: ZUZANNA WITEK. Za kilka lat przekonacie się, że warto...
▬ ▬ ● ▬