Co się polepszy, to się…

Fot. Trafnie.eu

Od początku sezonu Legia nie da o sobie zapomnieć nawet na chwilę. Informacje na jej temat, poza ostatnim meczem, nie są jednak powodami do dumy.

Najpierw był dramat na boisku. Właściwie największy dramat był na ławce trenerskiej i przy bocznej linii, gdzie miotał się wykonując różne wygibasy pewien śmieszny człowieczek. Jeszcze śmieszniejsze były argumenty przemawiające za jego zatrudnieniem. Miał podobno (cytat z pamięci) wprowadzić w klubie profesjonalne zasady jego funkcjonowania na różnych szczeblach.

Potem doszedł do tego koszmar na trybunach w meczu z Borussią. Koszmar trwa, bo na kolejnym z Realem, jeśli UEFA nie zmieni zdania, trybuny będą puste. Czyli pusta będzie też kasa „z dnia meczowego”. Wstyd i straty liczone w milionach.

Gdy wydawało się, że po powrocie do Legii Jacka Magiery sytuacja wreszcie się stabilizuje, zaczęła się wojenka na innym poziomie. Za głowy złapali się udziałowcy klubu. Jeśli zamiast rozmawiać ze sobą, zaczynają rozmawiać za pośrednictwem mediów, to już początek końca. Czyli „projekt Legia”, który z taką pompą nagłaśniano przed dwoma laty, w obecnej formie na pewno nie ma szans na realizację.

Panowie Dariusz Mioduski (udziałowiec większościowy) i Bogusław Leśnodorski (jeszcze prezes i udziałowiec mniejszościowy) zaczęli do siebie strzelać na oślep. Postanowiłem sprawdzić co mówili na początku 2014 roku, gdy z dumą obwieszczali światu, że Legia ma nowych właścicieli.

W ubiegłym tygodniu Mioduski złożył wniosek o odwołanie zarządu (prezes i wiceprezes). Czyli wyraźnie nie jest zadowolony z jego pracy, więc wyraźnie zmienił zdanie. W 2014 roku mówił tak:

„Mamy najlepszy Zarząd w Polsce. Nie zamierzam w niego ingerować. Zawsze wierzyłem w grę zespołową. Są w drużynie różne pozycje. Ja chcę być wsparciem”.

Koniecznie trzeba jeszcze zacytować inną wypowiedź Mioduskiego w niezwykle ważnej kwestii:

„Legia jest klubem bez długów. Zobowiązania wzięliśmy na siebie. Niestety, szczegółów umowy nie możemy ujawniać”.

Szkoda, że nie można ich ujawnić, bo bardzo by pomogły lepiej zrozumieć słowa prezesa Leśnodorskiego:

„Jedną z podstaw naszej niezgody jest kwestia zaplecza finansowego klubu. Ja i Maciek Wandzel uważamy, że właścicielem klubu takiego jak Legia, nie mogą być ludzie, którzy nie mają pieniędzy, żeby tego klubu wspomóc. Darek Mioduski nigdy nie dołożył do klubu złotówki. Przynajmniej od roku dążę do tego z Maćkiem, żebyśmy rozpoczęli oficjalne szukanie inwestora, który pozwoli na to, żeby ten klub mógł konkurować realnie z zespołami z najwyższej półki”.

W pewnym sensie idealnie wpisuje się w ten kontekst wypowiedź Mioduskiego sprzed dwóch lat:

„Uważam, że pieniądze są drugorzędną sprawą. Kluczową rzeczą jest kwestia poprawy organizacji i zarządzania instytucją i Klubem”.

I jeszcze ta:

„Główna wartością, którą wnoszę jest wiedza i międzynarodowe doświadczenie w zakresie zarządzania i rozwoju firm, finansowania projektów, pozyskiwania kapitału, tworzenia joint ventures”.

Pora na puentę i ostatni już cytat sprzed dwóch lat z Mioduskiego:

“Jak mówi prezes Leśnodorski, trzeba być megaszczęściarzem, by robić coś, co się kocha, w klubie, który się kocha”.

Wyraźnie zabrakło obu wyobraźni i nie przewidzieli, że ludzie zakochani w klubie niekoniecznie muszą kochać się nawzajem.

Cytaty pochodzą z: legia.com, wp.pl, „Fakt”, „Polska The Times”.

▬ ▬ ● ▬