Co jest czyją zasługą?

Fot. Trafnie.eu

Pomyślałem, że przy okazji ostatnich wydarzeń związanych z reprezentacją Polski, grzechem byłoby nie wspomnieć o kimś, kto nie daje o sobie zapomnieć.

Były prezes PZPN Zbigniew Boniek zabrał głos po awansie drużyny do finałów mistrzostw świata, a później także po losowaniu składu grup. Jakie to szczęście, że ktoś kiedyś wymyślił Twittera, bo beż niego byłoby mu z pewnością ciężko żyć, czyli pozostawać w cieniu, do czego raczej stworzony nie jest.

Gdy Polacy pokonali w Chorzowie Szwedów 2:0, podzielił się takim wpisem:

„Fantastyczny wieczór. Brawo Wszyscy. Co za emocje”.

Zastanowiło mnie jedno słowo, które raczej nie przyciąga uwagi, czyli „wszyscy”, pisane na dodatek dużą literą. Można powiedzieć, że autor ładnie potraktował każdego, kto do awansu się przyczynił. Ja jednak poszedłbym krok dalej i zaryzykował twierdzenie, że wśród tych wszystkich miał na myśli także… siebie.

Za tą opcją interpretacji przekazu przemawia też wypowiedź, którą były prezes PZPN uraczył widzów programu „Meczyki LIVE” (za: sport.pl):

„Michniewicz nie zdobył 20 punktów w eliminacjach, tylko Paulo Sousa. Ja byłem pierwszą osobą, którą Sousa oszukał dla pieniędzy, wybrał inną opcję. Ale nie wszystko, co zrobił, było złe. Czegoś nauczył tę drużynę, bo graliśmy dobrze z Anglią czy Hiszpanią. To przypomina mi sytuację z Leo Beenhakkerem. Teraz to jednak o Sousie się mówi: dzbanek lub siwy bajerant”.

Wypowiedź doprawdy bezcenna. Kilka zdań, a jak na dłoni wyłożone wszystko, co autora boli. Najbardziej z pewnością to, że były selekcjoner, delikatnie rzecz ujmując, wypiął się na byłego prezesa, który go tak chwalił przy wyborze jako chodzący ideał („Zibi, top”!), i zdezerterował.

Zapyta więc ktoś, dlaczego go znów wychwala, umniejszając w ten sposób zasługi Michniewicza? Odpowiedź jest banalnie prosta. Jeśli zasługi w awansie miał Sousa, to także ten, który go zatrudniał! Bo chyba byłego prezesa PZPN boli też, że ten awans idzie już na konto jego następcy. A ten następca wybrał trenera, który nigdzie nie zwiał, tylko wygrał kluczowy mecz z drużyną będącą wyżej w rankingach, czego z kolei nie potrafił przez cały rok dokonać trener wybrany przez niego.

I jeszcze uwaga dotycząca niewinnej z pozoru wypowiedzi związanej z Leo Beenhakkerem, mająca docenić jego zasługi. Przypomnę co nie tak dawno powiedział mi współpracujący z Holendrem w reprezentacji Polski Jan de Zeeuw, jako wtedy jej dyrektor:

„Boniek nie ma prawa oceniać jego pracy, bo ani razu nie był na jego treningu czy zgrupowaniu. Leo kilka razy go zapraszał:

»Zbyszek, przyjedź, pomóż nam«.

Nigdy z zaproszenia nie skorzystał!”

Jeśli mimo to po latach powołuje się na Beenhakkera, bo potrzebny mu jest w uwiarygodnieniu lansowanej tezy, trudno nie wyczuć obłudy.

▬ ▬ ● ▬