2013-11-03
Co cie nie zabije…
Na początku listopada w mediach głośno o trzech polskich gwiazdach. Na ich przykładzie widać, że piłka nożna to przede wszystkim gra głów, a dopiero później nóg.
„The Sun” podał, że Wojciech Szczęsny podpisał nowy kontrakt z Arsenalem. Będzie obowiązywał przez kolejne cztery lata do 2018 roku. Angielski brukowiec krzyczy w tytule, że polski bramkarz zarobi 20,8 milionów funtów, czyli 5,2 miliona rocznie.
I bardzo dobrze, niech zarobi. Każdy zarabia tyle, ile ktoś chce mu zapłacić. A Arsenal chce płacić Szczęsnemu dwa razy więcej niż dotychczas. Tak przynajmniej twierdzi „The Sun”. Tygodniówka ma wzrosnąć z pięćdziesięciu do stu tysięcy funtów. Zakończył się więc trwający od miesięcy spektakl straszenia Szczęsnego konkurentem w rywalizacji o miejsce w bramce.
Julio Cesar, Victor Valdes i Iker Casillas to tylko ci najbardziej znani, i tylko w ostatnich kilku miesiącach. Mieli posadzić Polaka na ławce. Na razie jednak ostatni z listy miewa w tym sezonie problemy ze wstaniem z ławki, a Szczęsny ma się znakomicie.
Poprzedni sezon, dość nierówny w jego wykonaniu, jest już tylko wspomnieniem. Jeśli straszenie może tak wpłynąć na formę, rewelacyjną w ostatnich tygodniach, niech go straszą kim się tylko da.
Z typową przekorą (dostał w genach po ojcu!) Szczęsny stwierdził w lipcu: „Trzeba umieć sobie radzić z konkurencją”. I dodał jeszcze, że nie ma wpływu na ewentualne transfery Arsenalu, a one wpływu na jego grę. Jestem skłonny mu uwierzyć, pamiętając rozmowę z 2011 roku.
Zapytałem wtedy o finał Pucharu Ligi z Birmingham City. Po jego nieporozumieniu z obrońcą Laurentem Koscielnym rywale zdobyli w końcówce zwycięską bramkę. Myślałem, że ma to jeszcze w pamięci. A on ze spokojem odpowiedział, że przeanalizował sytuację następnego dnia, wyciągnął wnioski i zapomniał o niej. Zapewniam – nie łgał, co dało się wyczuć. Pomyślałem – jeśli w wieku dwudziestu jeden lat tak do tego podchodzisz, masz mocną psychikę. U bramkarza cecha fundamentalna! Zajdziesz daleko. Nowy kontrakt na razie to potwierdza…
Nowy kontrakt dla Roberta Lewandowskiego chętnie przygotowaliby w Dortmundzie. Polski napastnik znów błysnął. Strzelił VfB Stuttgart trzy bramki. Wszyscy się nim zachwycają. Nie tylko w Niemczech oceniają jego występ jako „klasę światową”. Znalazł się na liście nominowanych do Złotej Piłki FIFA, bo z taką grą znaleźć się powinien.
To swoisty fenomen. Musi mieć psychikę ze stali, skoro radzi sobie znakomicie w roku, od początku którego napisano tyle o jego (niedoszłym, przyszłym, planowanym, zablokowanym, odwołanym?) transferze, w którym jest wokół niego tyle zamieszania.
Wyszło prawdziwe pomieszanie z poplątaniem, bo teraz Borussia musi na siłę sprzedać w styczniu swojego najlepszego zawodnika. Jak nie sprzeda, w czerwcu nie dostanie nic. Lewandowski mówi, że czuje się w Dortmundzie znakomicie. Ale akurat Borussia nie chce mu płacić tyle, ile on chce zarabiać. Jest za dobry, by nie znalazł się inny, który zapłaci więcej.
Nie ma dnia, żeby nie pojawiała się w mediach nazwa nowego klubu zainteresowanego jego transferem. A wszystkie z najwyższej półki. Na razie to wiadomo chyba tylko tyle, że nie wróci do… Varsovii, gdzie zaczynał karierę, bo ta nie ma sekcji seniorów.
Lewandowskim na pewno pożywimy się jeszcze obficie przynajmniej do stycznia. Jeśli chodzi o transfer. Mam nadzieję, że jego bramkami jeszcze długie lata.
PS: To, co przytrafiło się Arturowi Borucowi dowodzi, na jakiej niewdzięcznej występuje pozycji. Nie znasz dnia ani godziny, gdy puścisz babola. A ma je na koncie każdy bramkarz. Dlatego każdy powinien też mieć mocną psychikę, by się po czymś takim podnieść.
▬ ▬ ● ▬