Christmas Party

Fot. Trafnie.eu

Obiecany drugi fragment biografii Jerzego Dudka „nieREALna kariera”. Opowieść (nie tylko) o różowej sukieneczce, czyli jak się bawią w Anglii piłkarze.

Podobne ekscesy, jak podczas pamiętnego wyjazdu do Portugalii, zdarzają się w każdym angielskim klubie przynajmniej raz czy dwa razy do roku. Choćby na słynnych Christmas Party, gdy zawodnicy przyjeżdżają do restauracji na imprezę zamkniętą, by mogli się swobodnie pobawić. Też kilka takich imprez zaliczyłem.

Zaczęliśmy na nich wręczać sobie prezenty świąteczne. Na taki pomysł wpadła liczna kolonia hiszpańska w klubie, a konkretnie Pepe Reina. Od razu trzeba wyjaśnić – nie były to normalne prezenty czy bardzo drogie upominki typu butelka specjalnego gatunku whisky, a wyłącznie przygotowywane z jajem. Szansa na wykazanie się kreatywnością i zaskoczenie kumpla z drużyny, którego przyszło nam obdarować. Ciągnęliśmy losy, każdy zapamiętał, kogo wylosował i miał mu zrobić właśnie taki prezent na uroczystej kolacji. I niektórych rzeczywiście ponosiła fantazja.

Na przykład John Arne Riise dostał wielki plakat Stevena Gerrarda z podpisem „Specjalnie dla mojego sympatyka”. Steve był kiedyś dla Johna idolem. Gdy znaleźli się w jednym klubie, czuł, że Riise łazi za nim krok w krok. Jakby mógł, pewnie poszedłby także do… Ktoś, kto przygotowywał dla niego prezent, wpadł na pomysł, że skoro John tak uwielbia Gerrarda, powinien dostać kilka zdjęć z jego podpisem i plakat, który mógłby sobie powiesić w domu. By nie czuł się w nim osamotniony, kiedy będzie musiał jechać tam bez niego.

Naszemu maserowi, który wprost uwielbiał ćwiczyć, kupiłem plastikowe hantle. A co ja dostałem? Profesjonalny zestaw do ćwiczeń baletowych! Czyli baletki, różową sukieneczkę i specjalną poręcz do rozciągania. Przecież w finale w Stambule tańczyłem w bramce podobno jak baletmistrz. Wydaje mi się, że uraczył mnie tym prezentem Jamie Carragher, ale pewności nie mam.

Na wszelkich imprezach duszą towarzystwa był zawsze Craig Bellamy, człowiek niezwykle sympatyczny, potrafiący wspaniale integrować zespół. Występował w wielu klubach Premier League, miał ogromne doświadczenie, wiedział doskonale, co jest najistotniejsze, by wszyscy trzymali się razem także poza boiskiem.

Zaliczyłem z nim małą przygodę związaną z Christmas Party. Każdy miał przyjść na imprezę odpowiednio przebrany. Później wybieraliśmy spośród siebie najfantazyjniej wystrojonego chłopaka. A dodatkowo młodzi dostali od starszyzny drużyny zadanie przebrania się za konkretne postacie. Na ścianie w szatni wisiała ich lista, mogli między sobą dokonać wyboru. W Anglii bardzo popularny jest serial komediowy „Coronation Street”. Młodziaki mieli się poprzebierać za członków rodziny bohaterów serialu. Muszę przyznać, że zadanie wykonali rewelacyjnie.

Ja wskoczyłem w kostium Dartha Vadera z „Gwiezdnych wojen”. Sprowadzałem go za wielkie pieniądze, razem z potężnym hełmem i oryginalnym mieczem, aż z Londynu. Przyjechał dwie godziny przed imprezą. Ale inni też bardzo fajnie się poprzebierali, niektórzy za inne postacie z tego filmu, na przykład za Chewbaccę.

Paparazzi czatowali przed restauracją, a my już przebrani szybko przemykaliśmy do środka z taksówek. Na szczęście nie mieli wejścia na imprezę, a zabawa w swojskim gronie była super. W wewnętrznym konkursie dostałem nagrodę, chyba wspólnie z Pepe, za najoryginalniejsze przebranie. Fotkę to upamiętniającą można było później oglądać na jednej ze stron internetowych.

Zrobiło się strasznie gorąco, więc musiałem w końcu ściągnąć wielki hełm, żeby się napić piwka z chłopakami. Później nie mogłem go znaleźć i w końcu wróciłem do domu bez niego. Zguba znalazła się następnego dnia.

Bellamy, żeby paparazzi nie poznali go, gdy wychodził z restauracji, niewiele się namyślając wcisnął sobie mój hełm na głowę i wsiadł do taksówki. Po wejściu do samochodu zaraz przysnął i następnego dnia nic nie pamiętał. Nie wiedział więc, co stało się z hełmem. Ale na szczęście udało mi się namierzyć taksówkarza, który go wiózł. Opowiedział mi przebieg zdarzenia, choć prosił, żeby nie wydać go przed Bellamym.

Gdy Craig się przebudził, stwierdził ze zdziwieniem, że ma coś na głowie.

– Co to kurwa jest? – zapytał, i szybko ściągnął hełm.

Otworzył okno taksówki i wywalił go. Taksówkarz przyznał, że wolał się już nie zatrzymywać, by znaleźć zgubę, tylko postanowił jak najszybciej odwieźć Craiga do domu. Dlatego musiałem odbyć z Bellamym rozmowę wychowawczą:

– Craig, rozumiem, że chciałeś się zakamuflować po imprezie. Ale słuchaj, stary, niestety zdekompletowałeś mi strój Dartha Vadera.

Od razu zgodził się zrekompensować straty i oddał kilka stówek. I tym akcentem ostatecznie zakończyło się nasze świąteczne spotkanie.

Na imprezach organizowanych w innych klubach czasami nie wszystkim było do śmiechu. Na przykład jeden z chłopaków z Manchesteru City wsadził drugiemu do oka cygaro, bo był już na takiej adrenalinie. Premier League słynie z podobnych ekscesów. Na szczęście Christmas Party w Liverpool Football Club nigdy nie miały aż tak ekstremalnego charakteru.

▬ ▬ ● ▬