Chłopaki też płaczą

Fot. Trafnie.eu

W niedzielę w Madrycie odbyła się wyjątkowa konferencja prasowa. Wyjątkowa, bo powód był wyjątkowy. A wyjątkowy, bo bohater też wyjątkowy...

Zdążył zostać mistrzem świata i mistrzem (nawet dwa razy) Europy. Wszystkich jego tytułów i pucharów zdobytych z Realem Madryt nie będę wymieniał, bo łatwo się pomylić, tyle tego się nazbierało. Pokażcie mi drugiego równie utytułowanego współczesnego piłkarza. Cristiano Ronaldo? Bez szans, niczego z reprezentacją nie zdobył i pewnie nie zdobędzie. Messi? Wszystko co zdobył (na mistrzostwach świata, Ameryki Południowej) jedynie w srebrze. Więc choćby pod tym jednym względem Iker Casillas jest wyjątkowy.

Pod innym zresztą też. Spędził w Realu 25 lat. Wychował się w tym klubie i pozostał mu wierny. W czasach, gdy piłkarze na wyścigi zmieniają kluby w każdym oknie transferowym, to też coś szczególnego, żeby nie powiedzieć dziwnego. Choć dla mnie najdziwniejsze jest, że Real nie chciał zatrzymać Casillasa do końca jego kariery.

Skoro żyjemy w komercyjnych do bólu czasach, nawet znalazłbym sensowne uzasadnienie takiej decyzji, by to się kalkulowało komuś na Santiago Bernabeu. Zostawienie Casillasa w Madrycie do końca jego kontraktu byłoby rodzajem inwestycji. Później mogliby go pokazywać jak pomnik wierności klubowym barwom, chodzący przykład dla maluchów zaczynających dopiero kopać piłkę w klubie. A może w przyszłości zostałby nawet ambasadorem Realu? Równie logiczne…

Teraz mogę się przyznać, że za bardzo nie wierzyłem w kolejne pojawiające się plotki o jego odejściu z Madrytu. Także w ostatnią o możliwości przejścia do FC Porto. Stało się jednak inaczej, dlatego Casillasowi przybył w niedzielę zakrapiany łzami piękny rozdział do biografii, którą napisze po zakończeniu kariery. Gdy na konferencji prasowej żegnał się z klubem, więcej płakał, niż mówił. Nie jest bowiem prawdą, że chłopaki nie płaczą. Płaczą, i to ostro, jeśli tylko mają powód. A powód był wyjątkowy. Jeden z najbardziej utytułowanych zawodników w historii futbolu odchodził po ćwierć wieku z najbardziej utytułowanego klubu świata.

Miałem raz okazję porozmawiać z Casillasem. Choć może za bardzo się rozpędziłem, więc sprecyzuję – udało mi się zadać mu jedno pytanie. Było to w 2007 roku. Poleciałem do Madrytu, by zrobić tekst o Jerzym Dudku po jego przejściu do Realu z Liverpoolu. Po meczu Ligi Mistrzów z Olympiakosem Pireus dopchałem się do strefy wywiadów w pobliże Casillasa.

Ułożyłem sobie w głowie dwa zdania po hiszpańsku, bo na więcej w tym języku nie było mnie stać. Posprawdzałem jeszcze w głowie wszystkie słowa i zacząłem powtarzać w myśli, by się utrwaliły. Gdy Casillas już szykował się do odejścia, rzuciłem ponad głowami hiszpańskich dziennikarzy:

„Jestem z Polski. Pana opinia o Dudku...” 

I podsunąłem mu dyktafon tak blisko, jak tylko mogłem. Później odtworzyłem nagranie znajomemu mówiącemu po hiszpańsku, dzięki któremu dowiedziałem się, co Casillas mi powiedział o Dudku:

„To świetny bramkarz i wspaniały kolega. Uważam, że doświadczenie jakie posiada, wyjdzie mnie i drużynie na dobre. I pomoże w zdobyciu w tym sezonie jakiegoś trofeum. Jestem zadowolony ze współpracy z nim. Rozmawiałem wcześniej na jego temat z Pepe Reiną. Powiedział mi, że Dudek jest wielką osobowością. I mogę już potwierdzić, że jego słowa są prawdą”.

Nie mam wątpliwości, że wielką osobowością współczesnej piłki jest Iker Casillas. Miałem frajdę, że udało mi się obejrzeć na żywo jego trzy finały, gdy jako kapitan odbierał dla Hiszpanii puchary za zdobyte mistrzostwa świata i Europy. Szkoda, że nie obejrzę go już w barwach Realu. Ale cóż, życie bywa bezwzględne nawet dla największych gwiazd.

▬ ▬ ● ▬