2017-01-14
Chciwość nie popłaca
Chelsea będzie miała nowy stadion. Decyzja o jego budowie nie jest nowa, ale właśnie nabrała tempa. Rzecz w tym, że Chelsea ma już nowy stadion!
Inwestycja pochłonie pół miliarda funtów. Za te pieniądze powstanie, jak piszą angielskie media, jedna z najwspanialszych aren piłkarskich na świecie. Trybuny, schowane pod zwartą bryłą dachu, pomieszczą 60 tysięcy miejsc.
Obecna ich pojemność to tylko 41 600. Za mało, by wytrzymać konkurencję potentatów z Premier League, którzy mają większe obiekty, a dzięki temu znacznie większe zyski z tak zwanego dnia meczowego. Czym więcej kibiców na trybunach, tym więcej zostawią pieniędzy w klubowej kasie. Większe trybuny to także większa możliwość obejrzenia w akcji Chelsea dla kibiców, którzy nie przychodzą regularnie na mecze na Stamford Bridge. Ale jeśli pojawią się chociaż raz, staną się potencjalnymi klientami klubu, chętnymi choćby do zakupu jednej z licznych pamiątek.
Czyli z założenia piękny i nowoczesny stadion powinien być jak ogromny magnes przyciągający od dawna zdeklarowanych, ale też nowych sympatyków klubu. Tak to właśnie ma działać. Dlatego Chelsea zbuduje nowy stadion, choć teoretycznie taki już posiada!
Gdy kiedyś pierwszy raz wybierałem się na świeżo oddany do użytku Stamford Bridge, znajomy dziennikarz z Londynu dał mi instrukcje na co powinienem szczególnie zwrócić uwagę. Działo się to jeszcze w czasach, kiedy w Polsce nikt nie marzył nawet o organizowaniu mistrzostw Europy, a kolejny mecz eliminacyjny reprezentacji wstyd było gdziekolwiek rozegrać.
Dlatego obiekt Chelsea wydał mi się wspaniały, chętnie zabrałbym go do ojczyzny. Początkowo nie zwracałem uwagi na różne jego mankamenty. Podczas ostatniej wizyty na Stamford Bridge, odbytej całkiem niedawno, patrzyłem na wszystko już znacznie bardziej krytycznie. W tym czasie powstało w Polsce tyle nowych stadionów, że punkt odniesienia miałem zupełnie inny.
Stamford Bridge wygląda jak efekt pracy pijanego architekta. Albo czterech różnych, skłóconych ze sobą. Każda z trybun nie pasuje do pozostałych, sprawiając wrażenie, że ustawiono je koło siebie na siłę, bo nie było innego wyjścia.
O tym właśnie wspominał mi londyński dziennikarz sprzed laty. I opowiedział jeszcze historię związaną z dawnym właścicielem Chelsea Kenem Batesem, znienawidzonym przez kibiców i dziennikarzy. Tym ostatnim, by pokazać swoją wyższość, kazał się wynosić do „czynszowych mieszkanek”. To za jego prezesury zbudowano obecny stadion.
Choć bliższe prawdy będzie stwierdzenie, że powstał na... zapleczu Chelsea Village, luksusowego kompleksu hotelowo-biurowego, w którego skład wchodzą między innymi dwa czterogwiazdkowe hotele, apartamentowiec, restauracje, sale bankietowe i konferencyjne. Stadion wygląda jakby był do niego przylepiony, dlatego rozbudowa trybun została mocno ograniczona. Szczególnie za jedną z bramek.
Bates liczył, że Chelsea Village zapewni mu większy i szybszy zysk niż wpływy z biletów na stadionie. Zgubiła go chciwość, bo przeliczył się i to dwukrotnie. Budowa kompleksu przerosła Batesa finansowo. Klub zaczął tonąć w długach, dlatego jego prezes został zmuszony w 2003 roku do sprzedania kontrolnego pakietu akcji rosyjskiemu miliarderowi Romanowi Abramowiczowi.
Planowana obecnie inwestycja dowodzi, że przeliczył się jeszcze raz w swoich kalkulacjach. Okazało się, że kompleks Chelsea Village nie mógł być oczywiście ważniejszy od stadionu Stamford Bridge, który tylko na tym chorym założeniu ucierpiał. Choć teoretycznie nowy, zostanie zburzony razem z kompleksem hotelowo-biurowym, by zrobić miejsce dla naprawdę nowoczesnego stadionu.
Czyli chciwość, nie tylko Kena Batesa, nie popłaca...
▬ ▬ ● ▬