Brutalny biznes

Fot. Trafnie.eu

W subiektywnym podsumowaniu tygodnia o jednym piłkarzu, który koncentrował w nim wyjątkowo dużo uwagi. To historia ze smutną refleksją.

Wspomnianym piłkarzem jest Nicola Zalewski. Jeszcze na początku tygodnia rodzime media zachwycały się głównie jego akcją w przegranym meczu reprezentacji z Chorwacją, podczas którego zatańczył z piłką we własnym polu karnym. Ale potem zaczęła się już transferowa saga. Nawet po kilka informacji dziennie na temat przejścia z AS Roma do Galatasaray Stambuł. Pojawiało się w nich sformułowanie, że „już prawie wszystko ustalone”. Skoro „prawie”, czekałem spokojnie aż będzie wszystko, by w odróżnieniu od niektórych redaktorów nie podniecać się niepotrzebnie tym, co za chwilę miało okazać się nieistotne.

Jednak zamiast filmiku z powitania Polaka na lotnisku w Stambule w szalonych nastrojach, jak to z reguły bywa w Turcji, media zelektryzowała informacja z Rzymu utrzymana w krańcowo innym tonie (za: wp.pl):

„Nicola Zalewski odrzucił ofertę z Galatasaray SK i zdecydował się zostać w AS Romie. Nie minęła nawet doba, a agent piłkarza ogłosił, że reprezentant Polski został odsunięty od pierwszego składu. Nowe światło w tej sprawie rzuciły słowa trenera Daniele De Rossiego.

- Nie wiem, czy to ostateczna decyzja. O wszystkim dowiedziałem się parę dni temu, to decyzja klubu. Chodzi o jego kontrakt, ale w futbolu nie ma nic pewnego - stwierdził De Rossi podczas sobotniej konferencji prasowej. - Jeśli dojdą do porozumienia i Zalewski przedłuży kontrakt, to zostanie przywrócony do składu, ale to pytanie trzeba zadać klubowi - dodał trener ekipy z Rzymu”.

Należy tylko dodać, że sprawa dotyczy wychowanka klubu, może dlatego tak oburzyła byłego piłkarza Romy Zbigniewa Bońka, który w rozmowie z „Radio Romanista” podkreślił, że...:

„Piłkarz zawsze był lojalny wobec klubu i nie zasłużył na takie traktowanie. Boniek nie krył swojego zaskoczenia i rozczarowania tą kontrowersyjną decyzją.

- Znam Nicolę i jego rodzinę. Gdyby wszyscy zawodnicy Romy musieli udowodnić, kto jest najbardziej związany z klubem, to Zalewski byłby pierwszy. Kocha miasto, klub i barwy. Nie zrobił nic, co mogłoby uzasadnić odsunięcie go od składu - mówił Boniek, dodając, że Roma popełnia poważny błąd, gdyż Zalewski zawsze dawał z siebie wszystko”.

To dość łagodne ujęcie tematu. Boniek jest od lat kojarzony z Romą, w barwach której kończył karierę, więc może nie chciał za bardzo „przejechać się” po klubie. W innych sprawach potrafi przecież zajmować zdecydowanie ostrzejsze stanowisko, uciekając się nawet do wulgaryzmów.
Dla mnie sytuacja jest, niestety, zupełnie zrozumiała i płyną z niej dwa wnioski. Może niezbyt odkrywcze, ale oczywiste. Przykład Zalewskiego dowodzi, że w wielkich klubach najgorzej mają wychowankowie. Przebicie do pierwszego składu jest niezwykle trudne. A gdy się uda, jak Polakowi, nie ma co liczyć na specjalne względy. Argumenty o lojalności, o przywiązaniu do barw klubowych brzmią dziś śmiesznie, stanowiąc pożywkę najwyżej dla naiwnych. Liczy się przede wszystkim kasa.

Właśnie dlatego rzymski klub postanowił ukarać Zalewskiego, bo na nim prawdopodobnie już żadnej nie zarobi. Najpierw przepadł potencjalny zarobek za transfer do Galarasaray, który według medialnych spekulacji mógł przekraczać nawet dziesięć milionów euro. Potem Polak nie dał nadziei na potencjalne sfinalizowanie transferu do innego klubu odmawiając przedłużenia kontraktu wygasającego wraz z końcem sezonu.

Piłka nożna to bardzo brutalny biznes, w którym nie ma żadnych sentymentów. Zalewski właśnie się o tym przekonał.

▬ ▬ ● ▬