Bohater szczególnego wyjątku

)

Nowym trenerem Górnika Zabrze został Robert Warzycha. To były reprezentant Polski, który miał swoisty wkład w rozwój rodzimego futbolu.

Gdy słyszę jego nazwisko, skojarzenie mam zawsze jedno. Aby zrozumieć związany z nim fenomen, potrzebny jest dłuższy wstęp. Powrót do Zabrza Warzychy ma charakter symboliczny. Stanowi próbą przywołania czasów, gdy Górnik był potęgą polskiej piłki. Raczej trudno to sobie dzisiaj wyobrazić, ale naprawdę nikt nie mógł mu podskoczyć. Działo się to w czasach schyłkowej komuny, gdy decyzje zapadały z inną prędkością i logiką niż w kilku kolejnych dekadach.

Górnik był wtedy chlubą przemysłu wydobywczego. Inne kluby wspierane przez resort górnictwa musiały pogodzić się z rolą co najwyżej piłkarskich statystów. Takie zadanie przypadło do wypełnienia między innymi Górnikowi Wałbrzych. Występował wtedy w ekstraklasie, na jego mecze waliły tłumy, dopingujące drużynę z czołówki ligowej tabeli. Jednym z jej asiorów był właśnie Robert Warzycha.

W swojej  kadrze chciał go mieć Górnik, ale ten ważniejszy z Zabrza. Trochę za późno. Według obowiązujących wtedy przepisów, tak w wielkim skrócie, ten transfer nie był niestety możliwy. Jednak mądre piłkarskie głowy w PZPN długo myślały, aż wymyśliły. Warzycha w końcu trafił do Zabrza „na zasadzie szczególnego wyjątku”. Do Wrocławia jeszcze wtedy nikogo nie wzywali…

Językoznawcy zaczęli się zastanawiać jaki wyjątek nie jest szczególny. A bohater tego precedensu bez precedensu pomógł nowemu klubowi wywalczyć czwarty tytuł mistrzowski z rzędu w 1988 roku. Jak dotąd ostatni. Później kilka sezonów spędził w Evertonie, co nie robiło raczej na nikim specjalnego wrażenia, choć dziś ciężko sobie wyobrazić w tym klubie kolejnego rodaka.

Jednak najważniejszy rozdział jego życia rozpoczął się po przeprowadzce do Stanów Zjednoczonych. W 1996 roku Warzycha przeniósł się do klubu Columbus Crew gdy powstała nowa profesjonalna liga – Major League Soccer. Najpierw pomagał podbijać soccerowi Amerykę jako piłkarz, później jako trener. MLS dalej jest w cieniu NBA czy NHL, ale skoro przetrwał już prawie dwadzieścia lat przy takiej konkurencji, i tak może mówić o sukcesie. Warzycha jest niewątpliwie jednym z zasłużonych żołnierzy w tej walce.

Czyli nie ma rzeczy niemożliwych? Może w Ameryce. W Zabrzu, po jego nominacji, lepiej nie oczekiwać cudów. Choć nie wykluczam, że drużyna zacznie grać lepiej niż za Ryszarda Wieczorka. Piłkarze już chyba odreagowali po Nawałce, który trzymał ich krótko za twarz. Pod Warzychą mogą więc częściej wygrywać, co dla niektórych będzie sygnałem, by jeszcze mocniej skopać jego poprzednika. Wieczorek będzie dalej zbierał bęcki, bo zgodził się objąć drużynę w najgorszym dla niej momencie.

Natomiast dla nowego prezesa Górnika Zbigniewa Waśkiewicza, każdy moment jest dobry, by nie pozwolić o sobie zapomnieć. Po błyskawicznym pogonieniu jednego trenera, teraz znów zaskoczył nominacją drugiego. Choć temat Warzychy (jego ewentualnego powrotu do Polski) pojawiał się co jakiś czas, mimo wszystko nominacja stanowiła niespodziankę, przynajmniej dla mnie.

Życzę piłkarzom Górnika, by na boisku zaskakiwali w najbliższych meczach rywali, jak ich prezes swoimi pierwszymi decyzjami.   

▬ ▬ ● ▬