2014-03-06
A może to niestety norma?
Wszystkie komentarze po wczorajszym meczu ze Szkocją, przegranym w Warszawie 0:1, są do siebie podobne. Czyli, że dramat, że koszmar trwa, itp.
Byłem na Stadionie Narodowym także przed rokiem na meczu z Ukrainą. Też była porażka, dużo bardziej bolesna, bo w eliminacjach do mistrzostw świata. I to w momencie, chodź zabrzmi to dziś wręcz niewiarygodnie, gdy niektórzy próbowali wskazywać reprezentację Polski jako faworyta tego meczu. Dlatego później kac był dużo większy.
Minął rok. Co się zmieniło? Na pewno trener. Czy nastąpiła odpowiednia zmiana w odpowiednim momencie? To już temat na oddzielną rozprawkę. Na pewno nie zmieniły się wyniki. I oczekiwania, wciąż wielkie. Moim zdaniem – zdecydowanie ponad miarę tej drużyny i polskiej piłki. Najtrudniej przyznać się do słabości. A jeszcze trudniej ją zaakceptować. I tak jest od wielu, wielu lat.
Były selekcjoner Franciszek Smuda z typową dla siebie pokorą wyśmiewał się z miejsca swojej reprezentacji w rankingu FIFA. Może było i trochę zaniżone, bo Polska nie grała w eliminacjach do EURO 2012 i nie mogła zdobywać więcej punktów do klasyfikacji. Ale później już miała takie możliwości, a pozycji nie poprawiła, wręcz przeciwnie. Zaliczyła najniższe notowania w historii. Ktoś wreszcie zauważył, że nie można tylko na ten ranking narzekać. Może rzeczywiście oddaje aktualną wartość drużyny? Nie polegał bym na rankingu bezkrytycznie, ale jeśli przekłamuje rzeczywistość, niestety raczej niewiele.
Znajomy mówił mi wczoraj zaraz po meczu:
„Wstyd! Przegrać ze Szkocją u siebie?”
Dlaczego wstyd? A dlaczego drużyna Nawałki miałaby wgrać? Proszę mi podać ze trzy racjonalne argumenty. Porażka to raczej logiczna konsekwencja wydarzeń tego sezonu. Skoro drużyna przegrała u siebie ze Słowacją i bezbramkowo zremisowała z Irlandią, trudno się dziwić wynikowi meczu ze Szkocją. Tym bardziej, że nie miała w składzie dwóch asów - Błaszczykowskiego i Lewandowskiego, a wartościowych dublerów brak. W to już chyba nikt nie wątpi, mam nadzieję. Widać dobitnie jak skromny potencjał ma ta drużyna, czy raczej nie ma nawet skromnego.
Będę z uporem powtarzał mądre zdanie – maszyna jest tak dobra jak najsłabsza jej część. Dlaczego drużyna miałaby ograć Szkocję, skoro od dawna nie udaje się zmontować stabilnej defensywy? Ostatnio na lewą obronę został dowołany z konieczności Tomasz Brzyski, lat 32. Obserwuję go od dawna, wiem doskonale co potrafi. Jeszcze w Polonii został przesunięty z obrony na lewą pomoc, gdzie radził sobie znacznie lepiej. Skoro próbowany jest znów na „starej” pozycji w reprezentacji, chyba nie trzeba nawet tego komentować. Czy można mieć do niego pretensje, że stara się na niej grać jak najlepiej potrafi?
Jak można się dziwić, że Polska nie zdobyła bramki w meczu ze Szkocją? Kto miał stwarzać sytuacje? Peszko, który nie łapie się w drugiej lidze w Kolonii? Czy Sobota odbijający się od rywali i wchodzący z ławki w Bruggii? A kto wykańczać akcje? Milik, który miał podbić Bundesligę, a ma problemy ze znalezieniem się w wyjściowym składzie średniaka z Augsburga? Nie wątpię, że wszyscy w środę w Warszawie walczyli z maksymalnym zaangażowaniem. Gdyby potrafili lepiej, z pewnością lepiej i dłużej graliby najpierw w klubach.
Wojciech Szczęsny powiedział po meczu, że piłka to prosta gra, trzeba strzelić jedną bramkę więcej niż rywale. Jego zdaniem lepiej prezentowali się Polacy, ale wygrali Szkoci, więc chętnie by się zamienił rolami.
A ja nie. Gdyby wygrała drużyna Nawałki, pewnie by zaraz odtrąbiono awans do EURO 2016 jeszcze przed początkiem eliminacji. Nie twierdzę, że już je przegrała. Ale radziłbym bardziej racjonalnie oceniać jej aktualne możliwości. Pokory nigdy za wiele. Po porażce ze Szkocją, a przed wrześniowym początkiem eliminacji, na pewno się przyda.
▬ ▬ ● ▬