A mogło być inaczej?

Fot. Instagram

Informacja, która wydaje się być sportową wiadomością dnia, to typowa spodziewana niespodzianka. Przynajmniej dla mnie, bo niektórzy są jednak…

Co prawda „Budka Suflera” wylansowała przed wielu laty przebój „Nie wierz nigdy kobiecie”, jednak opisywany przypadek stanowi zdecydowane odstępstwo od reguły. Kobieta, której trzeba wierzyć, to Joana Fonseca, związana z Josué, portugalskim gwiazdorem Legii Warszawa. Pochwaliła się na Instagramie wpisem:

„Śmieszne słowa od tak „lojalnej” osoby

GRA SKOŃCZONA

Dzięki za grę”

Po tym dość szybko nastąpił ciąg dalszy w mediach (za: legionisci.com):

„Legia nie zdecyduje się na przedłużenie współpracy z 33-letnim Portugalczykiem. W poniedziałek został on poinformowany o decyzji. Zawodnik i jego partnerka w ciągu dnia zamieścili na Instagramie wpisy w zasadzie potwierdzające tę informacje”.

I ruszyła fala komentarzy (za: przegladsportowy.onet.pl):

„Szkoda, gdyż to jeden z nielicznych futbolowych artystów w Ekstraklasie, ale jako artysta lubi funkcjonować na specjalnych prawach. Gdyby dalej dawał gwarancję najwyższej jakości, byłoby łatwiej przymknąć oczy na pewne sprawy, ale wypadkowa jakości, charakteru i wieku Portugalczyka oraz konieczności zaciskania pasa przez Legię dała niekorzystny dla piłkarza efekt. Tyle że takiej gwiazdy warszawski klub raczej prędko nie znajdzie”.

Można wiele o Josué powiedzieć, ale na pewno nie to, że ktokolwiek pozostanie wobec niego obojętny, skoro zawsze gwarantuje skrajne emocje. Dokładnie tak samo, jak jego obecny trener Gonçalo Feio. Obaj, ze względu na swój charakter, bywają nazywani „samcami Alfa”. Dlatego, gdy ten ostatni niedawno pojawił się w Legii, nie dawałem im zbyt wielu szans na bezproblemową wspólną pracę w klubie:

„Czekam na pierwsze starcie Feio z Josué, bo znając temperament i ogromne ego obu, nie mam najmniejszej wątpliwości, że do niego dojdzie. Raczej szybciej niż później”.

Na razie starcia się nie doczekałem i być może już nie doczekam, chyba że uznać za takie decyzję pogonienia z klubu jednego Portugalczyka przez drugiego. Chyba nikt nie wątpi, że mogło się to odbyć bez zgody Feio. A to już nie tylko mniejsza lub większa awantura, do jakich dochodziło z jego udziałem w Motorze Lublin, ale starcie najcięższej wagi, w którym jedna ze stron nie ma szans, by się skutecznie bronić po nokautującym, choć tylko w przenośni, ciosie. Jakby na to nie patrzeć dla mnie na pewno nie stanowiło specjalnego zaskoczenia.

W nowym sezonie dość szybko przekonamy się ile warta jest Legia bez Josué. I ile jest wart on sam. Czy rację mają ci, którzy twierdzą, że dużo daje Legii, ale i dużo zabiera? Czy może jednak ci uważający, że takiej gwiazdy raczej prędko nie znajdzie?

▬ ▬ ● ▬