2018-11-06
A miało być tak pięknie…
Dwóch kolejnych trenerów w Ekstraklasie straciło pracę. To żadna niespodzianka. Niespodzianką może być najwyżej to, że przy okazji padło kilka pięknych teorii.
Po niedzielnej porażce Lecha z Lechią Gdańsk zwolniony został trener poznańskiej drużyny Ivan Djurdjević. Kilka dni wcześniej pracę stracił też szkoleniowiec Zagłębia Lubin Mariusz Lewandowski. O zdymisjonowaniu obu przebąkiwano od dawna, więc trudno uznać te wiadomości za niespodziankę.
Zastanawiające jest co innego. Zatrudnieniu obu towarzyszyły wielkie nadzieje oparte na konkretnych przesłankach. Wiązały się z określoną polityką, czy wręcz filozofią działania klubów. Stanowiły przykład zdrowego rozsądku w zarządzaniu nimi.
Djurdjević miał być trenerem na lata. Choć to Serb, ale mocno związany z Lechem, wręcz uwielbiany przez kibiców za serce do walki, gdy był jeszcze piłkarzem Kolejorza. Długo i starannie przygotowywano go w Poznaniu do pracy. Od wielu lat zatrudniony w klubie, prowadził zespoły młodzieżowe, potem drużynę rezerw, wspinając się po kolejnych szczeblach szkoleniowej kariery.
Dlatego CV Djurdjevicia wydawało się wręcz wzorowe, a jego przypadek mógł być przykładem dla sportowych menedżerów szkolonych do kierowania klubami, jak należy przygotowywać odpowiednie osoby na odpowiednie stanowiska.
Serb początek obecnego sezonu miał rewelacyjny. Lech wygrał cztery pierwsze mecze w lidze i… Okazało się, że to była miła zapowiedź smutnego końca. Bo później trener często wykonywał nieskoordynowane ruchy z ustawieniem i składem, starał się oszukać realia, by Lech znów zaczął regularnie wygrywać. Nie oszukał, więc stracił pracę. Po pięciu latach przygotowania do niej, podziękowano mu po zaledwie czterech miesiącach!
Skoro poznański klub z dumą opowiada od lat jak wzorowo pracuje z młodzieżą w swojej akademii, można było oczekiwać, że Djurdjević wreszcie zacznie na nią stawiać. Bo kto ma lepiej znać możliwości najbardziej utalentowanych młodziaków niż człowiek, który przez kilka lat poznał klub i trenujących w nim nastoletnich piłkarzy na wylot?
Niestety to tylko piękna teoria. Na przykład w wyjściowej jedenastce Lecha na mecz z Pogonią przed tygodniem znalazło się tylko dwóch Polaków. Chyba nie ma większego sensu zastanawiać się nawet, czy któryś z nich był produktem miejscowej akademii?
Niestety nie sprawdziła się (na razie?) też teoria, że warto wdać trochę pieniędzy na zagranicznych piłkarzy, zamiast brać tylko tych, za których nie trzeba nic płacić. Portugalczyk João Amaral okazał się najdroższym zawodnikiem kupionym do polskiej ligi. Kosztował półtora miliona euro. Jego rodak Pedro Tiba tylko pół miliona mniej.
Obaj mieli obiecujący początek w Ekstraklasie. Obu trudno odmówić posiadanych umiejętności. Na pewno pod względem wyszkolenia technicznego czy przeglądu pola (Tiba!) prezentują się korzystnie na tle innych zawodników. Dlaczego więc nie znajduje to wymiernego przełożenia na grę drużyny? W Poznaniu widać, że sami piłkarze to jeszcze nie drużyna. Trzeba ich właściwie w nią wkomponować, potrafić maksymalnie wykorzystać potencjał.
Podobne nadzieje jak z Djurdjeviciem wiązano w Lubinie w Mariuszem Lewandowskim. Miał stanowić potwierdzenie teorii, że warto dawać szansę młodym trenerom. Nawet bez doświadczenia, ale za to z potężnym bagażem doświadczeń z kariery zawodniczej. A do tego związanych w przeszłości z klubem. Przecież Lewandowski zaczynał piłkarską karierę właśnie w Zagłębiu.
Niestety też skończyło się na pięknej teorii. I niestety też tylko w teorii Zagłębie może się pochwalić wychowankami swojej akademii, bo ostatnio w Lubinie trudno było dostrzec tendencję szczególnego stawiania na nich. Mimo, że drużyna seniorów miała trenera - wychowanka...
▬ ▬ ● ▬